niedziela, 12 stycznia 2014

"...darker than before" - Chanel fall/winter 2011/12

Ponadczasowa kreatorka stylu, wielka ikona i perfekcjonistka w dziedzinie mody Coco Chanel projektowała kreacje z myślą o wygodzie, chciała, żeby były funkcjonalne, bowiem wyznawała zasadę: "Moda, w której nie można wyjść na ulicę nie jest modą".
Pojęcie "luksus", oznaczało dla niej skromność i umiarkowanie, dlatego preferowała proste, pozbawione ozdób fasony. I taką właśnie kolekcję stworzył Karl Lagerfeld na sezon jesień/zima 2011/12.


fall/winter 2011/12

Nietypowa, apokaliptyczna sceneria przypominająca las po przejściu kataklizmu, ścieżka z surowych desek, suche drzewa pozbawione liści, szara ziemia pokryta kamieniami, popiół, dym i spowijająca wszystko mgła. Niezwykły, odrobinę przerażający, wręcz ponury klimat i jednocześnie zapowiedź czegoś wyjątkowego. Już na wstępie poczułam się zaintrygowana, a kiedy na wybiegu zaczęły kolejno pojawiać się modelki, mój zachwyt z każdą sekundą wzrastał i wiedziałam, że po raz kolejny Karl Lagerfeld mnie nie rozczarował.






Kolekcja utrzymana jest w mrocznej, przydymionej kolorystyce. Tak jak lubię. Dominują szarości - od jasnej barwy popiołu, po intensywny odcień grafitu, ciemna czerwień i głęboka zieleń pojawiają się sporadycznie, tylko w niektórych momentach. Zaprezentowane stroje mają zdecydowany, „męski” charakter.



Przeważają obszerne fasony, które otulają kobiecą sylwetkę maskując kształty, aczkolwiek kreacje przylegające do ciała również można znaleźć. Miejsce delikatnych sukienek zajęły ciepłe, wełniane kombinezony i spodnie, zarówno szerokie z kantem, jak i żakardowe, przypominające młodzieżowe legginsy, czy luźno skrojone z podwiniętymi mankietami, do tego tweedowe marynarki, szerokie płaszcze, albo długie peleryny i ciężkie, masywne, motocyklowe buty.





Elegancji jednak nie zabrakło - pojawiły się szpilki z ostrym noskiem, na niskim obcasie, nieśmiertelne koronki i długie sukienki zdobione motywem liści. Dodatki i akcesoria zostały ograniczone do minimum.



Całość ociera się o gotyk, jest niesamowita, tworzy niezapomniany efekt, zaskakuje i zarazem urzeka. Jest chłód, jest melancholia, jest nuta nostalgii, jest po prostu pięknie.
Karl Lagerfeld nigdy nie traci wyczucia stylu. W każdym sezonie prezentuje ciekawe rozwiązania, a jego zmodyfikowane klasyki pomimo upływu lat nadal budzą uznanie i zachwycają. Po swoim pokazie powiedział: "Świat jest ciemnym miejscem", te słowa idealnie opisują nastrój jaki wytwarza się podczas oglądania kolekcji. Jak w utworze "Darker" grupy Diary of Dreams.

"This world is darker... 
This life is darker, 
darker than before..."





Kocham czarny kolor, często łączę go z białym, lub z odcieniami szarości. W mojej szafie przeważają właśnie takie barwy. Pociąga mnie i fascynuje wszystko co "mroczne", od makijażu i muzyki zaczynając, na modzie kończąc.
Nie przepadam za nadmiarem biżuterii, a dodatki dobieram bardzo oszczędnie. Od zawsze skłaniam się zdecydowanie bardziej w kierunku klasyki, aniżeli ku sezonowym trendom. Jestem też wierna kolorom, materiałom i krojom, które są ponadczasowe. Kolekcja Karla Lagerfelda - jesień/zima 2011/12 ujęła mnie swoją prostotą.
Nie ma krzykliwych, ostrych kolorów, nie ma przepychu i bogactwa, nie kipi od sexu czy różnych biżuteryjnych błyskotek, jest ład, spokój i harmonia. Kreacje są doskonale wyważone i już na pierwszy rzut oka widać, że wygodne. Myślę, że nawet sama wielka Coco byłaby zadowolona, ja jestem pod wielkim wrażeniem.

piątek, 10 stycznia 2014

Magia...czy marketingowa manipulacja?

John Galliano uważa, że: "Perfumy są jak muzyka lub pamięć ludzka, zawsze pozostawiają swój obraz w umyśle. Zapach nie ma kształtu, koloru ani cech fizycznych, ale może uchwycić chwilę lub zatrzymać człowieka na zawsze"
 Tak, nie ma cienia wątpliwości, zapachy mają ogromną moc - działają na wyobraźnię, pobudzają zmysły, ale czy rzeczywiście tylko zawartość flakonu tak nas czaruje? Co wpływa na to, że niektóre perfumy osiągają szczyt popularności, mimo, że kompozycja zapachowa nie należy do wybitnych? W tym pachnącym świecie istotną rolę odgrywa reklama. To kampania reklamowa przyciąga i kieruje naszą uwagę na nowe zapachy, wpływa na kształtowanie odpowiedniej postawy, tym samym przyczyniając się do zakupu. Reklama - oto klucz do sukcesu w branży perfumeryjnej!

WAŻNIEJSZE NIŻ ZAPACH

Żeby nakłonić do zakupu perfum, trzeba stworzyć wokół nich odpowiednia aurę, świat wyimaginowany, obrazowy, odwołujący się do skojarzeń, wyobrażeń, które posłużą do wydobycia ich indywidualnego charakteru. Wyprodukowanie dobrych perfum to wielka gra, w której biorą udział wszystkie wielkie domy mody i firmy kosmetyczne. Najważniejsze jest oczywiście stworzenie kompozycji zapachowej, tym zajmują się specjaliści, kreatorzy, mistrzowie nazywani "nosami", zamieniający aromatyczne bukiety w złotodajne rzeki.Czasem występuje nawiązanie do przyjemnych wspomnień z lat dzieciństwa, czego konsekwencją jest zastosowanie składników "spożywczych" i w rezultacie perfumy z nutą budyniu, mleka, czekolady czy ciastek. Czasem stosuje się aromaty syntetyczne i później na półkach sklepowych pojawiają się specyficzne kompozycje pachnące np. jak rozgrzany asfalt, a czasem tworzy się perfumy przesycone aromatem kadzidła, przez co silnie kojarzą się z kościołem.


Kreatorom nie brakuje pomysłów, jednak sam zapach, nawet ten niezwykle urzekający, nie jest gwarancją powodzenia. O sukcesie decyduje między innymi dobranie niebanalnej, intrygującej nazwy oraz oryginalnego opakowania, które będzie kusić i przyciągać swoim wyglądem. Wymyślenie nazwy perfum wbrew pozorom nie jest takie proste. Zajmuje się tym grupa specjalistów, którzy doskonale wiedzą, że od dobrze dobranego imienia wiele zależy. Nazwa musi ona być zgrabna, prosta, krótka, dopasowana do zapachu, może prowokować, zaskakiwać, coś przypominać, ale przede wszystkim musi być łatwa do wymówienia w każdym podstawowym języku. Tak powstały nazwy np. "Obsession" (obsesja), "Escape" (ucieczka) Calvina Kleina "Angel" (anioł) Thierry'ego Mugler'a, "Opium" YSL, "Hypnose" (hipnoza) Lancome, czy "Dolce Vita" (słodkie życie) Christiana Diora.
Nazwa to nie wszystko, trzeba też stworzyć odpowiednią historię, nawet dla tych zapachów, które jej nie mają, np. "Shalimar" - w tłumaczeniu: "ogrody miłości", perfumy upamiętniające legendę o miłości indyjskiego władcy Shah Jahana I i jego trzeciej ukochanej małżonki Mumtaz Mahal. "Mitsouko" - hołd złożony bohaterce powieści Clauda Farrere, historia niezwykłej namiętności - niespełniona miłość pięknej japońskiej dziewczyny, wydawanej za mąż za admirała, lecz w sekrecie kochanej przez brytyjskiego oficera. Barwna opowieść, historia, przesycona romantyzmem, chwytająca za serce itd. to część strategii marketingowej.

FLAKON JAK Z BAJKI...

W świecie perfum kariera zapachu coraz częściej zaczyna się od projektu flakonu, bo jeśli się spodoba, ludzie szybciej sięgną po perfumy, nawet po te, których zapach nie do końca będzie im odpowiadał. Fantazyjna buteleczka, im jest bardziej oryginalna, tym lepiej, w wielu przypadkach najpierw powstaje projekt flakonu, a dopiero następuje później proces tworzenia zapachu. Autor projektu otrzymuje na wstępie wizerunek osób do których ma być adresowany nowy zapach i przystępuje do pracy, aby stworzyć coś co zwróci uwagę klientów właśnie z tej grupy. Inspiracją bywa natura, tendencje w sztuce, architektura współczesna, lub niezwykłe przedmioty.
Yves Saint Laurent w przypadku "Opium" wykorzystał japońską szkatułkę wykonaną z cennego drewna i używaną do suszenia liści opium. Zgodnie więc z nazwą i sugerującym zapach kształtem opakowania, perfumy te pachną orientalnie, zmysłowo, niemal narkotycznie. Stworzone w czasach mody na ekologię „Dune” Diora kształtem buteleczki nawiązują do rzeźbionego wiatrem ziarnka piasku, co jest kolejnym ukłonem w stronę natury. Różne są inspiracje. Calvin Klein i Fabien Baron stworzyli dla perfum "Euphoria" flakon, który w nowoczesny sposób interpretuje zmysłowość, nawiązujący swoim wyglądem do płatków orchidei. Smukły, choć ma pełne kształty, wypolerowany, a jednak surowy, idealnie układa się w dłoni. Jest wyrazem wyrafinowania i luksusu.

RECEPTA NA SUKCES

Zachęcająca nazwa, zwracające uwagę opakowanie, przyciągający wzrok, niebanalny flakon, czego jeszcze brakuje do pełni szczęścia? Otóż „wielkiego nazwiska”, sławnej aktorki, kultowej modelki, lubianej piosenkarki, obiektu pożądania, jakiejś „gwiazdy”, którą wszyscy znają i podziwiają. Niewiadomo czy legendarne "Chanel No 5" cieszyłyby się takim uznaniem i popularnością gdyby nie Marilyn Monroe, podkreślająca swym niskim seksownym głosem, że najlepiej jej się śpi „w kilku kroplach” tego pachnidła.



Dzięki pomysłowości specjalistów od marketingu wizerunek człowieka w reklamie przybiera najrozmaitsze formy, a postać ludzka wykorzystywana jest na wiele różnych możliwości. Nie ma znaczenia, czy w sposób subtelny, wstrząsający, czy wyuzdany lub nawet bulwersujący, ważne, żeby wzbudzać emocje, tak aby nikogo nie pozostawiać obojętnym.
Chociażby tak, jak w reklamie zapachu "M7" YSL, gdzie występuje całkowicie rozebrany mężczyzna. I nieważne czy taka forma przekazu wzbudza niesmak i negatywne odczucia, czy przeciwnie - skłania do zakupu, ważne, że o reklamie tej się mówi i pisze, że każdy mimowolnie zapamięta zapach reklamowany w taki sposób, nawet jeśli sama kompozycja nie jest godna zainteresowania. W czasach współczesnych znalezienie niepowtarzalnej kompozycji zapachowej, stworzenie unikalnych perfum nie jest najistotniejsze, zeszło na drugi plan, bowiem coraz bardziej liczy się marketing - to, kto wystąpi w reklamie, jak będzie wyglądał flakon, jakie będzie hasło kampanii, kto wyreżyseruje spot reklamowy, gdzie zawisną billboardy itd. dlatego coraz częściej stykamy się z zapachami wtórnymi.


SIŁA SUGESTII

Patrick Süskind w swojej książce, pokazał nam siłę oddziaływania zapachów na nasz umysł i zachowania. Nie zdajemy sobie z tego sprawy w życiu codziennym, porzucamy te myśli, zapominamy i jakiś czas później wychodzimy z domu do sklepu obuwniczego czy fryzjera i mijamy po drodze kawiarnię, w której tak sprytnie ustawiono ekspres do kawy, że charakterystyczny aromat napoju dociera do przechodzących obok lokalu ludzi i w efekcie tego każdy zaczyna myśleć tylko o tym, że ma wielką ochotę na filiżankę cappuccino...


Stoimy w kolejce do kasy biletowej, a z automatów obok unosi się apetyczny zapach popcornu i jak przedstawia się sytuacja? Przeważająca większość wchodzi do sali kinowej z przekąską. Niestety, często nie jesteśmy świadomi faktu wpływu zapachu na nasze samopoczucie. I podobnie jest z perfumami - główną rolę odgrywa "czarodziejska" otoczka, reklama działająca na wyobraźnię, na zmysły, przez zastosowanie wizualnego wabika w postaci znanej osobistości, lub elementu zaskoczenia - np. zjawiskowego, często niemal biżuteryjnego flakonu.

EFEKT MANIPUACJI

Zdajmy więc jedno zasadnicze pytanie: Czy współczesne kompozycje zapachowe wzbudzają takie emocje jak w filmie "Pachnidło: Historia pewnego mordercy" ? Niekoniecznie. W miarę nabierania tempa przez działania marketingowe specjalistów z branży reklamowej, sama kompozycja zapachowa wydaje się być coraz mniej ważna... Co wtedy robimy? Nic.
Wciąż mamy nadzieję i wierzymy w to, że największy urok tkwi w zapachu. Kupujemy perfumy łudząc się, że to zawartość jest najważniejsza, a prawdziwa magia tkwi we flakonie. Tym samym stajemy się częścią łańcucha marketingowego, nie dopuszczając do siebie myśli, że to głośna reklama gra pierwsze skrzypce, ma przysłowiową palmę pierwszeństwa i nadaje ton, że to właśnie jej nieodparty urok wiedzie nas do lady sklepowej...
A takie są fakty. Gdyby nie reklama, nawet byśmy nie zauważyli, że na rynek trafiły nowe pachnidła. Reklama to podstawa w świecie perfum, bez niej każdy zapach zwyczajnie utonęłyby w gąszczu innych... I musimy się z tym pogodzić. Niestety.

Królową Śniegu być...

Gdy byłam dzieckiem, mama zawsze czytała mi przed snem baśnie Hansa Christiana Andersena, moją ulubioną była "Królowa śniegu". Słuchałam z zapartym tchem i próbowałam sobie wyobrazić jak mogła wyglądać majestatyczna, budząca grozę władczyni lodowej krainy. Przypomniałam sobie o tym podczas przeglądania kolekcji na sezon jesień/zima 2011/12 gdyż projekty domu mody Alexander McQueen
sprawiły, że na parę chwil zamarłam z wrażenia.
 


Kontrast czerni i bieli, drapieżne, skórzane i metalowe elementy złagodzone puszystym futrem i piórami, całość prezentująca się niezwykle teatralnie, imponująco. Jest delikatnie, kobieco, ale jest też seksownie i demonicznie. Jedna, spójna kolekcja, a złożona z wykluczających się sprzeczności.



Aleksander McQueen słynął z tego, że na jego pokazach modelki prowokowały nowatorskimi, stylizacjami, wyglądały jak stworzenia z innej rzeczywistości, wręcz kosmicznie. Im było bardziej awangardowo, tym lepiej. Pomysły przechodziły najśmielsze oczekiwania odbiorców i krytyków, a kreacje, fryzury i makijaż były niczym prawdziwe dzieła sztuki nowoczesnej, które często eksponowano na niezwykle widowiskowych pokazach.


 Grafitti meets fashion, 1999
 
 Evolutionary shoes, 2009

 Wkraczanie w świat stworzony przez projektanta i poznawanie go, było jak
podróż na inną planetę, do przestrzeni gdzie sen przeplatał się z
jawą i fantazja grała główną rolę. Świat wykreowany przez Aleksandra
McQueena był po prostu magiczny.
 
 spring/summer 2008
 
I chociaż wielkiego mistrza już nie ma, to jego „duch” jest wciąż obecny, bowiem następczyni - Sara Burton potrafi zachwycić w równym stopniu. Co prawda jest nieco mniej spektakularnie, ale nadal tak samo pięknie. Kolekcja jesień/zima 2011/12 została inspirowana chłodem, baśniową postacią Królowej śniegu, dlatego jest taka mroczna, surrealistyczna i niesamowita.


 fall/winter 2011/12

I dlatego zrobiła na mnie tak ogromne, piorunujące wrażenie. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa, pojawiły się emocje i wielki zachwyt. W moich wizjach potężna władczyni wyglądała inaczej, nie była taka zmysłowa, zbuntowana i nowoczesna, ale to pewnie dlatego, że wyobraźnia dziecka choć kolorowa, ma pewne granice.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...